TROTYL nieuprawnione spekulacje prokuratury?

07.2011 RAPORT MILLERA Raport końcowy, Załącznik nr 5, str. 25 – Podsumowanie i wnioski.:
„Podczas oględzin wraku samolotu nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego.”

30.10.2012 godz. 6:30 RP artykuł Cezarego Gmyza „Trotyl na wraku Tupolewa”

30.10.2012 godz. 14:42 OŚWIADCZENIE Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie
„Powołani przez prokuraturę biegli, pracujący wraz z prokuratorem wojskowym pod Smoleńskiem, nie stwierdzili na wraku samolotu Tu-154M trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego”.
„(..) zabezpieczono kilkaset różnego rodzaju próbek (wymazów, próbek gleby, wycinków materiałów z wraku). Dopiero badania laboratoryjne, którym poddane będą zabezpieczone próbki, pozwolą na jednoznaczne potwierdzenie lub wykluczenie obecności związków chemicznych będących materiałem wybuchowym lub jego pozostałością”.

–♦–

Zatem, do licha, według oświadczenia prokuratury wojskowej, nie stwierdzono materiałów wybuchowych, czy może dopiero badania laboratoryjne dadzą na to odpowiedź?! Zaledwie 10 dni temu, ta sama prokuratura wydała oświadczenie, dotyczące doniesień medialnych na temat kolejnej pary pomylonych zwłok – tym razem prezydenta Kaczorowskiego: „wszelkie informacje na ten temat należy traktować jedynie jako nieuprawnione spekulacje”. Kilka dni temu stwierdzono, że zamiast pana Kaczorowskiego, w grobie spoczywały zwłoki innej osoby (dziś odbywa się jego ponowny pogrzeb, tym razem już z właściwymi zwłokami i we właściwym grobie).
Jeśli wyniki badań laboratoryjnych pobranych próbek z wraku TU-154, mamy poznać za około pół roku, tym samym wydane 30 października przez prokuratora oświadczenia, że na wraku Tupolewa nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych, pozwolę sobie określi mianem nieuprawnionych spekulacji ze strony prokuratury wojskowej.
Przy pobieraniu próbek, miejsca z których decydowano się je pobrać typowano spektrometrem. Podobne urządzenia stosuje się np. na lotniskach, a ich skuteczność (w zależności od złożoności budowy fizyko-chemicznej badanej substancji) określa się na 95-99%. Zatem, w mojej opinii zdanie „nie stwierdzono na wraku samolotu Tu-154M trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego”, można uznać za prawdziwe w 1-5%. Jeśli nawet poczyni się założenie, że spektrometru użyto do wytypowania nie wszystkich z kilkuset pobranych próbek, lecz choćby kilku – prawdopodobieństwo poprawnych wskazań urządzenia i »nieuprawnionych spekulacji« o braku materiałów wybuchowych, staje się znacząco wyższe.

Krótko po wygłoszeniu oświadczenia, dowiedzieliśmy się że pobrane próbki znajdują się w Moskwie, oczywiście odpowiednio zabezpieczone. Wyniki ich badań poznamy za około pół roku (termin ten, zgrabnie pasuje do kolejnej, trzeciej już rocznicy smoleńskiej). Doprawdy, jeżeli próbki zabezpieczone są z równie dużą starannością co taśmy z czarnych skrzynek – metalowa kasetka z nalepioną kartką i przystawionymi dwoma (podwójne zabezpieczenie) stemplami – nie mamy podstaw do jakiegokolwiek zaniepokojenia, szczególnie biorąc pod uwagę dotychczasowe, wyśmienite komentarze dotyczące jakości współpracy z Rosjanami.

Co do artykułu pana Gmyza w dniu 30.10.2012 w RP. Nie rozumiem czym kierowała się osoba (osoby?) z redakcji Rzeczpospolitej, które około godziny piętnastej zamieściły na stronie internetowej gazety informację „Pomyliliśmy się”, dwie godziny później zamienioną na „Jednak nie można wykluczyć materiałów wybuchowych”. Pierwsze oświadczenie, w którym RP informuje że się pomyliła, nie powinno w ogóle zaistnieć. Weryfikacji materiału redakcyjnego dokonuje się przed jego publikacją. Po opublikowaniu przyjętego materiału dziennikarskiego, koleżanki i koledzy z redakcji, kolegium redakcyjne wraz z redaktorem naczelnym – powinni murem stanąć za dziennikarzem. Tym samym, zdziwienie moje budzi też oświadczenie rady nadzorczej oraz redaktora naczelnego RP, opublikowane 02.11.2012, w którym zobowiązują się przeprowadzić postępowanie wyjaśniające dotyczące źródeł informacji jakimi dysponował Cezary Gmyz podczas pisania swego artykułu. W przypadku publikacji materiału o tak dużej wadze i sile rażenia, stanowisko redakcji o dołożeniu szczególnej staranności podczas przygotowywania tego materiału, powinno być gotowe już w momencie przyjęcia materiału do druku.
Dzień po ukazaniu się artykułu w RP, Pan Gmyz oświadczył, że informacje zamieszczone w artykule pozyskał z czterech niezależnych źródeł, publikację tekstu poprzedziło spotkanie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem, a także że podtrzymuje wszystko to co napisał – w świetle tego, szkoda że pan Seremet wciąż nie zabrał zdania na ten temat.
Czekam na dalszy rozwój sytuacji.

Na zakończenie – osobom udającym się w podróż lotniczą, odradzam stosownanie perfum, szminki oraz pestycydów, ot tak na wszelki wypadek coby urządzenia na bramkach się nie rozpipczyły.

Dodaj komentarz