Słodkie życie solnych aferzystów #2

01.03.2012
Do środy policjanci i inspektorzy weterynaryjni przeprowadzili wspólne kontrole w 88 zakładach na terenie 12 województw. Podczas nich zabezpieczyli prawie 500 ton soli podejrzanego pochodzenia – poinformował rzecznik prasowy wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak.
– Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach przebada próbki soli pod kątem zawartości związków chemicznych szkodliwych dla zdrowia. Jeszcze dziś w nocy specjalny kurier CBŚ wyjedzie z tymi próbkami po to, by one jutro jak najwcześniej znalazły się w instytucie
– kontynuował Borowiak. – Jesteśmy po rozmowach z naukowcami tego instytutu i otrzymaliśmy zapewnienie, że w przyszłym tygodniu otrzymamy wyniki, które być może wykluczą obecność (w soli – red.) np. dioksyn, metali ciężkich lub innych związków szkodliwych dla zdrowia – dodał. [ŹRÓDŁO]
Wojewódzki Inspektor Sanitarny w Poznaniu konsultował się z producentem soli wypadowej przerabianej w zamkniętych zakładach i otrzymał zapewnienie, że sól ta nie mogła być zanieczyszczona dioksynami. [ŹRÓDŁO]

Wolałabym, aby Inspektorat Sanitarny nie bazował w swych badaniach ma wynikach konsultacji lecz na wynikach przeprowadzonych badań i analiz.

Interesującą wydaje się być kwalifikacja karna jaką obrała zajmują się sprawą Prokuratura Okręgowa w Poznaniu i CBŚ. Zarzut postawiony zatrzymanym osobom, które wprowadzały od około dziesięciu lat do obrotu niespożywczy środek będący ubocznym produktem reakcji chemicznej, brzmi:

02.03.2012
wprowadzenia do obrotu środka spożywczego szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka z przepisów ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, za co może grozić do pięciu lat więzienia.  [ŹRÓDŁO]

Cokolwiek niepokoi mnie funkcjonowanie nazwy „środek spożywczy” już na wstępnym etapie śledztwa, skoro całe śledztwo ma na celu zbadanie, czy sprzedawano środek NIEspożywczy jako środek spożywczy.

Ze względu na skalę zjawiska, nie dziwi mnie natomiast niechęć polskich urzędników do publikowania nazw zakładów używających w artykułach spożywczych soli technicznej:

05.03.2012
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu nie wyraziła zgody na opublikowanie dystrybucyjnych list firm, które potencjalnie mogły używać niejadalną sól jako jadalną – poinformował w poniedziałek PAP Główny Inspektorat Sanitarny.

A oto analiza próbek pobranych z zakładów podejrzanych o zafałszowywanie soli spożywczej, która dziś ujrzała światło dzienne:

06.03.2012
Wielkopolski Państwowy Inspektorat Sanitarny po przebadaniu próbek soli spożywczej i peklosoli poinformował, że mieszczą się one w obowiązujących normach. Analizy objęły 5 próbek soli pobranej z jednego z lokalnych zakładów i hurtowni.
Wyniki badań wykluczają możliwość zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego
– zapewnił wojewódzki inspektor sanitarny Andrzej Trybusz na konferencji prasowej w Poznaniu.
Według niego, ogólne ekspertyzy pokazują, że wyniki badanej soli mieszczą się w normie i produkt nie mógł powodować negatywnych konsekwencji dla życia i zdrowia. 3 próby były opisane jako sól jadalna, a 2 zawierały peklosól. W tych próbkach zostało zbadanych 13 parametrów, w tym zawartość wody, poziom jodu oraz obecność metali ciężkich i siarczanów. [ŹRÓDŁO]

Kolejne uwagi do Inspektoratu Sanitarnego…
W pierwszym zdaniu pisze on, że przebadał próbki soli spożywczej. Szanowny Inspektoracie, skierowano do was towar, przy którym istnieje cholernie uzasadnione podejrzenie, że jest to zafałszowana substancja sprzedawana JAKO sól spożywcza więc nie piszcie, że przebadano sól spożywczą.
Proszę o wykonanie kompletnej analizy chemicznej (jakościowej oraz ilościowej) próbki soli wypadowej pobranej od producenta, czyli Anwilu. Następnie, wnoszę o porównanie próbek zatrzymanej w hurtowniach zamieszanych w aferę solną substancji, z próbką pobraną bezpośrednio od producenta. Istnieje cholernie uzasadnione podejrzenie, że jest to ta sama substancja. Jeśli tak będzie, to należy oskarżyć osoby kierujące hurtowniami z zafałszowaną solą spożywczą, o wprowadzenie do przemysłu spożywczego, olbrzymich ilości środka nie będącego środkiem spożywczym.

Obecnie wychodzi na to, że nie ma sensu zarówno ekonomicznego jak pod względem sanitarnym oraz zdrowotnym, by w Polsce istniało coś takiego, jak sól spożywcza. Należy zrównać pod względem przepisów sanitarnych sól wypadową z solą spożywczą i tę pierwszą, jako tańszą, stosować w przemyśle spożywczym (SIC!).

Wygląda na to, że polską aferą solną, na poważniej zajmą się Czesi:

06.03.2012
Czeska Izba Żywnościowa uważa, że władze w Pradze powinny wstrzymać import polskiej żywności, jeśli Polska nie opublikuje listy zakładów korzystających z soli technicznej – donosi stooq.com. Choć nie wiadomo, którzy polscy producenci żywności używali niejadalnej soli wypadowej, sugerują kupowanie tylko od najbardziej znanych firm.
Listę firm stosującą sól techniczną, być może poznamy dzięki Czechom, którzy mając próbki soli technicznej analizują importowaną z Polski żywność w Instytucie Weterynarii w Ołomuńcu.
Czeski minister rolnictwa Petr Bendl oświadczył, że w związku z tzw. aferą solną w Polsce, czyli wykorzystywaniem soli przemysłowej przez niektóre firmy z branży spożywczej, zwróci się do strony polskiej o ujawnienie listy tych przedsiębiorstw.
W przypadku wykrycia soli przemysłowej w produkcie musi być on wycofany z rynku. – Sól niepożywcza, jest zakazana w przemyśle spożywczym – podkreślał rzecznik ministerstwa rolnictwa w Bratysławie Juraj Kadasz.  [ŹRÓDŁO 1], [ŹRÓDŁO 2]

I jest to póki co, jedyne potraktowanie społeczeństwa oraz uczciwych producentów w sposób należycie poważny. Szkoda tylko, że zawdzięczamy je władzom nie naszego kraju.

Słodkie życie solnych aferzystów #1

Stopklata z reportażu TVN.

Jesteśmy świadkami powstawania kolejnej afery – solnej. Sporo już o niej napisano, sporo odbyło się w domach rozmów na ten temat, lecz wciąż są to dopiero jej początki. Zapewne, nie jednej osobie ręka teraz drży, gdy stoi w sklepie przed dylematem, jaką sól kupić. Ja sama w minioną środę, stałam przez bite dziesięć minut przed półką sklepową zastawioną około siedmioma różnymi gatunkami soli, by w końcu wyjść ze sklepu z pustymi rękami.

Moje zainteresowanie aferą solną, ograniczało by się do takich właśnie dylematów sklepowych, gdyby nie dzisiejsza informacja. Ale zacznijmy od początku…

Roczna produkcja soli wypadowej, to w Anwilu 80 000 ton (kilkaset ton na dobę). Sól ta, o technicznym stopniu czystości, jest w istocie ubocznym produktem reakcji podczas produkowanego w zakładach chemicznych Anwil, polichlorku winylu.

Całość tej soli jest przez Anwil sprzedawana, przy czym nie może być ona użyta do celów spożywczych. Odbiorcą, powinny być wyłącznie takie firmy jak garbarnie, służby oczyszczania miasta, przemysł chemiczny oraz energetyczny.
Jak się okazało, odbiorcami rzeczonej soli były co najmniej trzy firmy, które kupując sól wypadową od Anwilu, wprowadzały ją w ilościach hurtowych do przemysłu spożywczego. Odbiorcą soli technicznej sprzedawanej jako sól spożywcza, były między innymi wytwórnie wędlin, przetwórnie ryb, mleczarnie, piekarnie. Dalszą drogę soli wypadowej znamy – przyjeżdżała ona wraz z wyprodukowanymi artykułami spożywczymi do naszego ulubionego sklepu, gdzie była przez nas kupowana w celu bezpośredniej konsumpcji w postaci chlebka lub czegoś do niego – na przykład wędliny, śledzika…
Nawet, jeśli wszystkie zakłady będące odbiorcami soli spożywczej, która w istocie okazywała się być przemysłową solą techniczną, stosowały w swych zakładach najbardziej rygorystyczne z norm (ISO, HACCP, RASFF i inne) to cały ten rygorystyczny proces można o kant dupy potłuc, ponieważ do produkcji używane są półprodukty przewożone bez jakichkolwiek opakowań na otwartych ciężarówkach i zgarniane łopatami przez pracowników, którzy stąpają po nich w gumiakach.

Są pierwsze aresztowania osób, zamieszanych w ten proceder. Interesującą wydaje się być kwalifikacja karna jaką obrała zajmują się sprawą Prokuratura Okręgowa w Poznaniu i CBŚ. Zarzut postawiony osobom wprowadzającym do obrotu niespożywczy środek będący ubocznym produktem reakcji chemicznej, brzmi:

wprowadzenia do obrotu środka spożywczego szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka z przepisów ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, za co może grozić do pięciu lat więzienia.  [ŹRÓDŁO]

˙

No ale właściwie nie o tym chciałam mówić. Otóż, dziś okazało się że zawiadomienia o nieprawidłowościach związanych z użyciem technicznej soli w przemyśle spożywczym, trafiały już do prokuratury:

Sprawa mieszania soli przemysłowej ze spożywczą już raz trafiła do prokuratury. W 2000 roku zgłoszono ją Prokuraturze Rejonowej w Toruniu. Śledztwo zostało wówczas umorzone ze względu na brak dowodów. Jak powiedział TVN24 Artur Krause, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu, w 2000 roku o podejrzanym procederze śledczych zawiadomiła osoba fizyczna. Zgłosiła, że działające na terenie Torunia firmy mieszają sól wypadową z solą spożywczą. Wszczęto w tej sprawie śledztwo, kwalifikując sprawę jako „wprowadzenie do obrotu na rynek środków spożywczych niespełniających norm i warunków określonych przepisami”
– W śledztwie prokurator zabezpieczył dokumentację o transakcjach, przesłuchano świadków i zapoznano się z atestami na sól. Po analizie i konfrontacjach śledztwo umorzono ze względu na brak dowodów – powiedział Krause.   [ŹRÓDŁO]

Zabezpieczono dokumenty, przesłuchano świadków, zapoznano się z atestami i… umorzono (SIC!).
Rzecznik wielkopolskiej policji, dzieli się informacją że każda z trzech firm, które zidentyfikowano do tej pory jako wprowadzające sól techniczną na rynek spożywczy, kupowała miesięcznie jeden tysiąc ton soli wypadowej.
Policzmy: 1 000 ton soli wypadowej x 400 pln, daje miesięczny dochód jednej firmie zamieszanej w ten proceder 400 000 pln. Jak łatwo policzyć, roczny dochód to już około 4,8 miliona złotych.
Zyskowność całego procederu, także była wcale nie do pogardzenia… Skoro cena hurtowa soli wypadowej wynosi około 130 pln, a cena hurtowa soli spożywczej, kształtuje się w okolicy 400 pln, to stopa zysku z takiego procederu kształtowała się na poziomie przeszło dwóch złotych z jednej zainwestowanej złotówki, czyli „na czysto” jakieś 200%. Niewiele jest tak intratnych biznesów.

Skala afery solnej jest olbrzymia. Skoro każdy z trzech hurtowych pośredników, kupował miesięcznie 1000 ton soli technicznej, to okazuje się że rocznie było oferowanych 12 000 ton, a w ciągu 10 lat – sto dwadzieścia tysięcy ton. Pomnóżny to przez liczbę umoczonych w proceder hurtowni.
Nasuwają mi się tu wspomnienia z lat 90. i dzielenie się kierowców informacjami, na jakiej stacji sprzedawane jest tak zwane „paliwo nie chrzczone”.  Przypomnę, że w latach dziewięćdziesiątych i na początku dwutysięcznych, powszechne na stacjach benzynowych było paliwo podrabiane – uzyskane z blendowania pewnych komponentów. Osoby pragnące poszerzyć swą wiedzę na ten temat, skorzystać mogą z licznych źródeł internetowych – między innymi z „Raportu o likwidacji WSI”.
Nie wiem, jaka była rentowność blendowania paliwa. Pokuszę się jednak o stwierdzenie, że rentowność zakładów z afery solnej, była na tyle wysoka aby przez przeszło 10 lat, proceder ten znajdował się pod odpowiednią ochroną. W 2000 roku zgłoszono używanie soli wypadowej jako spożywczej Prokuraturze Rejonowej w Toruniu. Śledztwo zostało wówczas umorzone ze względu na brak dowodów. W śledztwie prokurator zabezpieczył dokumentację o transakcjach, przesłuchano świadków,  zapoznano się z atestami na sól. I umorzono…
Może ten proceder był odpowiednio chroniony? Ujrzał światło dzienne przez przypadek?

Na zakończenie, wynik mojego „spaceru” po zasobach googlowego cacha:

dsgdfgdfgdfgh
Plik http://www.konsalt.eu/files/SprawozdanieZBadan.pdf który dziś ściągnęłam z cacha googlowego. Konsalt jest jedną z firm wprowadzających do przemysłu spożywczego, sól techniczną.