Robert Biedroń marzy, by znów zapłonęły esbeckie akta

–„Z perspektywy lat, jakie minęły od czasów działalności Służby Bezpieczeństwa nie można dzisiaj bezkrytycznie oceniać tych dokumentów. Nie możemy dzisiaj jednoznacznie zdecydować czy ktoś był tajnym współpracownikiem, czy nim nie był. Uważam więc działalność IPN-u i osób szantażujących teczkami za niebezpieczną i niedemokratyczną. Marzę o tym, żeby ktoś miał odwagę zebrać te wszystkie teczki, akta i dokumenty Służb Bezpieczeństwa, opracować je, przeanalizować i spalić. Żeby nikt nigdy nie był już szantażowany w przyszłości przez samozwańczych prokuratorów.”–  poseł RPP Robert Biedroń

———<>———

Szanowny panie Biedroń, marzy pan o tym by spalić archiwa PRLu. Pragnę zauważyć, że nie tylko pan podziela ten pogląd. Palenie akt zaczęło się już w trakcie przygotowań do rozmów przy „stole bez kantów”, czyli 1988 roku.

Słyszałam relacje z papierni w Konstancin-Jeziornej, jak to jej kierownictwo zwracało się do służb państwowych kierujących strumień archiwaliów PRLu  do tejże papierni, aby zmniejszyli ilość wysyłanych materiałów gdyż papiernia nie nadąża w ich „obróbce”. Niszczenie akt bezpieki, palenie archiwum komitetu centralnego, puszczania z dymem stenogramów z posiedzeń rady państwa w stanie wojennym – to tematy znane i mające sporą dokumentację w najróżniejszej postaci.

W 1990 roku, premier Mazowiecki był oficjalnie informowany o tych faktach. W reakcji na te informacje, Mazowiecki wysłał pismo do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych z prośbą o uważniejszy nadzór nad przejętymi po PRL archiwami. Ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Mazowieckiego był… Czesław Kiszczak. Członek komitetu centralnego PZPR i czołowy animator stanu wojennego.

Panie Biedroń, mówi pan: –„Uważam więc działalność IPN-u i osób szantażujących teczkami za niebezpieczną i niedemokratyczną.”–

IPN został powołany na mocy ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej (Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu). Temat ujawniania dokumentów pochodzących z  PRLowskich organów bezpieczeństwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów, reguluje także ustawa.

Wieczór wyborczy partii RPP, jesień 2011

Opinia posła wyłonionego w powszechnych wyborach o tym, że jakiś instytut powołany na mocy ustawy jest kreacją niedemokratyczną, uważam za interesujące merytorycznie oskarżenie. Interesujące, ponieważ mówi pan tym samym iż ustawy tworzone są w sposób niedemokratyczny.

Co do szantażu teczkami — zgadzam się z tym, że osoby niepowołane (w tym dawni funkcjonariusze PRLowscy) nie powinni i nie mogą w swych domowych archiwach posiadać tak zwanych kompromatów (choć je mają), ponieważ mogą nimi prowadzić (i uważam że prowadzą) grę, animować różne zachowania obecnych i przyszłych dygnitarzy.

Archiwami tymi powinna dysponować specjalistyczna agenda państwowa, a takową jest IPN.

Nie dziwię się, że pan, członek partii RPP wygłasza zacytowane opinie. Jakże mogłabym się dziwić, skoro w Ruchu Palikota szkolenia prowadzą tacy eksperci jak Jerzy Urban, Magdalena Środa, Jacek Żakowski…

Konkludując już – odmiennie do pana posła Biedronia, uważam że wciąż jest wystarczająco dużo dokumentów źródłowych (także odkrywa się nowe, zachomikowane po różnych zakamarkach nie tylko sejmowych), aby móc prowadzić procesy lustracyjne, weryfikować obecnych polityków oraz pisać im biografie. Powinniśmy wiedzieć, kim są i kim byli pięć lub dwadzieścia pięć lat temu, uczestnicy życia publicznego. Powinniśmy wiedzieć, ponieważ działania tych osób mają bezpośrednie przełożenie na nasze codzienne oraz przyszłe życie, a także na życie przyszłych pokoleń w naszym kraju.

———

Źródło komentowanej wypowiedzi posła Robera Biedronia.