NWO? część pierwsza – wystąpienie ministra Sikorskiego w Berlinie

Nie wiem czy jesteśmy świadkami oficjalnego początku tego co się określa NWO, wiem natomiast że coś się zmieniło — to już nie teorie lecz polityczna rzeczywistość. Zapraszam do cyklu artykułów, w których znajdzie się myśl polityczna polskich prominentnych działaczy na ten temat. Bez zbaczania na polne ścieżki – li tylko politycy głównego nurtu.

Termin NWO traktuję tu jako pewien skrót myślowy. Bardziej należało określić to mianem debaty nad likwidają Polski, jednak byłoby to zbyt długie jak na tytuł. Zatem, posługując się pewnym uproszczeniem, niech będzie to NWO ze znakiem zapytania.

Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski złożył w dniach 28-29 listopada br. roboczą wizytę w Berlinie. Głównym punktem wizyty było wygłoszenie przez Ministra Sikorskiego na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej programowego wystąpienia „Polska a przyszłość Unii Europejskiej” („Poland and the Future of the European Union”) na temat polskiej polityki europejskiej oraz wizji Europy.

Właśnie to wystąpienie ministra Sikorskiego na rzeczonej konferencji, rozpoczęło w polsce debatę (choć właściwie należałoby powiedzieć burzę) – dokąd chcą zaprowadzić nas politycy, co mają na myśli proponując nam głębszą integrację z UE i czy państwo Polskie jeszcze by istniało, gdyby stało się częścią europejskiej całości, zbudowanej na zasadach federacji.

  • Federacja (łac. foederatio czyli sprzymierzenie) – państwo składające się z mniejszych, obdarzonych autonomią państw związkowych (np. stanów, krajów, prowincji, kantonów, landów), ale posiadających wspólny (federalny) rząd.

Oto wybrane cytaty z wystąpienia Radosława Sikorskiego, Berlin 28 listopada 2011 r.:

My też stoimy przed wyborem, czy chcemy być prawdziwą federacją czy też nie. Jeżeli ponowna nacjonalizacja lub rozpad są nie do zaakceptowania, pozostaje nam tylko jedna możliwość: sprawienie, by Europą w końcu można było rządzić, a co za tym idzie, doprowadzenie z czasem do Europy bardziej wiarygodnej.

Im więcej władzy przekażemy instytucjom europejskim, tym większą legitymizację demokratyczną powinny uzyskać. Drakońskie uprawienia do nadzorowania budżetów krajowych powinny być wykonywane tylko w porozumieniu z Parlamentem Europejskim.

Parlament powinien bronić swojej roli i zadań. Eurosceptycy mają rację, gdy mówią, że Europa będzie dobrze funkcjonować, jeżeli przekształci się w ustrój, wspólnotę, z którą ludzie będą się utożsamiać i wobec której będą lojalni. Włochy zostały stworzone, musimy jeszcze stworzyć Włochów, powiedział Massimo d’Azeglio na pierwszym posiedzeniu parlamentu po zjednoczeniu Królestwa Włoch w XIX wieku. My w UE mamy łatwiejsze zadanie: mamy zjednoczoną Europę. Mamy Europejczyków. To, co musimy uczynić, to nadać wyraz polityczny europejskiej opinii publicznej. Istnieje potrzeba zwiększenia „politische Bildung” (edukacji politycznej) obywateli i elit politycznych.

„Sześciopak” potwierdza, że zasady można wprowadzać nie w postaci dyrektyw – które wymagają wdrożenia do prawa krajowego – lecz rozporządzeń, które są aktami powszechnie i od razu obowiązującymi.

Źródło: http://www.msz.gov.pl

Moglibyśmy również połączyć stanowiska Przewodniczących Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej. Kanclerz Angela Merkel sugeruje nawet, aby taka osoba była wybierana w bezpośrednich wyborach przez lud europejski.

Im więcej władzy i legitymizacji przekażemy instytucjom federalnym, tym państwa członkowskie powinny być bardziej utwierdzane w przekonaniu, że niektóre prerogatywy, takie jak szeroko pojęte kwestie: tożsamości narodowej, religii, stylu życia, moralności publicznej oraz stawek podatku dochodowego i podatku VAT, powinny na zawsze pozostać w gestii państw.

Proszę Was też o to, żebyście zaczęli tłumaczyć Brytyjczykom, że decyzje europejskie nie są dyktatami Brukseli, ale wynikają z porozumień, w tworzeniu których dobrowolnie bierzecie udział.

Popierając Traktat Akcesyjny, Polacy upoważnili nas do wprowadzenia Polski do strefy euro – gdy tylko ona i my będziemy na to gotowi.

Co Polska wnosi? Wnosimy nasze niedawne doświadczenie pomyślnej transformacji z dyktatury do demokracji i z chorej gospodarki nakazowo-rozdzielczej do coraz lepiej rozwijającej się gospodarki rynkowej. Doceniamy duże i szczodre wsparcie – solidarność – jaką Niemcy nam okazały w ciągu ostatniego dwudziestolecia. Mam nadzieję, że doceniacie to, iż była to dobra inwestycja.

Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznych Polski, który to powie: Mniej zaczynam się obawiać się niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności.

Największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i dobrobytu Polski byłby upadek strefy euro.

Polska zdołała się w końcu zreformować. Uchwalona 3 maja 1791 r. konstytucja zniosła zasadę jednomyślności, zunifikowała państwo i stworzyła stały rząd. Ale reformy zostały wprowadzone zbyt późno. Przegraliśmy wojnę w obronie konstytucji i w wyniku rozbioru z 1795 r. Polska zniknęła z mapy świata na ponad sto lat.
Jaki jest morał tej historii? Nie wolno stać w miejscu, gdy świat wokół się zmienia i rosną nowi konkurenci. Nie wystarczy polegać na instytucjach i procedurach, które sprawdziły się w przeszłości. Stopniowe zmiany to za mało. Nawet zachowanie dotychczasowej pozycji jest uzależnione od podejmowania odpowiednio szybkich decyzji.
Uważam, że mamy obowiązek oszczędzić naszej wspaniałej unii losu, jaki spotkał Jugosławię oraz dawno minioną Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

[źródło]